piątek, 17 grudnia 2010

Reprezentacja Polski - podsumowanie roku 2010


 Kończący się rok był dla piłkarskiej kadry Polski jednym z najgorszych w ostatnich latach. Zespół Franciszka Smudy rozegrał 14 spotkań towarzyskich. Nasza reprezentacja wygrała zaledwie 4 mecze. Frajerami, którzy dali się pokonać były zespoły Bułgarii, WKSu oraz renomowane jedenastki Tajlandii i Singapuru. Jedynym plusem minionego roku dla naszego selekcjonera jest to, że... nie został zwolniony. Poprzednik Franza, Leo Beenhaker potrafił pokonać Portugalię oraz Czechy. Smuda miał okazję zaistnieć, ale jego niezbyt inteligentny plan ataku Hiszpanii spalił na panewce. Tylko najwięksi optymiści wierzą w sukces kadry za panowania Smudy. Powodów do optymizmu jest coraz mniej. Pierwszy problem pojawia się już przy powołaniach.
Niedawny mecz z Bośnią potwierdził brak profesjonalizmu selekcjonera. Powołał on nikomu nie znanego bramkarza Kanieckiego, jak stwierdził w uzasadnieniu bo to by móc zobaczyć i ocenić jego umiejętności oraz będącego w kiepskiej formie Robaka. Zaskakujących powołań nie brakowało już wcześniej jak choćby zaproszenie Tomasz Nowaka. Jestem przekonany, że przeciętny kibic nie wie nawet kto to jest. Kolejnym problemem jest uparte stawianie na zawodników, którzy najzwyczajniej w świecie są za słabi. W głównej mierze mam tutaj na myśli gwiazdkę jednego sezonu Macieja Rybusa oraz spadkowicza z ekstraklasy Kamila Glika. W każdym meczu pokazują oni jak nie powinno się grać w piłkę, a Glik wystawia dobre świadectwo swojemu menedżerowi. Każdy kolejny mecz Glika pokazuje że jego menadżer wykonał kawał dobrej roboty wciskając go Palermo. Wreszcie docieramy do sedna sprawy. Na obronę Franza mogę dodać, że po prostu nie mamy dobrych zawodników. Franz nie musi jeździć oglądać potencjalnych kadrowiczów za granicę. Nie musi, bo nie ma kogo oglądać. W najlepszych ligach Polaków jest jak na lekarstwo. W Primera Division jest tylko Jerzy Dudek, ale jego sytuacja jest wszystkim doskonale znana. Niemalże identyczną sytuacje mamy w Serie A. Różnica jest jednak taka, że Dudi siedzi na ławce, a Glik na trybunach. Jest jeszcze Artur Boruc, który wskoczyło bramki dzięki kontuzji jego rywala Sebastiana Freya. Angielska Premiership to z kolei pole do popisu dla naszych bramkarzy. Jest ich 3,a właściwie jeden, bo tylko Fabiański w miarę regularnie dostaje szanse na grę. Ambitny Kuszczak woli wygodne ławki na Old Traffold niż tarzanie się w błocie przy linii bramkowej. W ubiegłym sezonie z zapartym tchem śledziliśmy losy francuskie Auxerre. Regularnie bramki zdobywał Jeleń, a w roli zapchajdziury czasami występował Dudka. Tym razem Irek ma kontuzję, a Dudka rzadko dostaje szansę gry. Jedyną ligą w której mamy czym się emocjonować jest niemiecka Bundesliga, a to za sprawą Borussii Dortmund. Występuje w niej trzech Polaków, a sam klub jest liderem tabeli. Tak dla formalności dodam jeszcze, że Polskę w lidze portugalskiej reprezentuje rezerwowy bramkarz FC Porto Kieszek, a w lidze holenderskiej kolejny golkiper, tym razem grający regularnie Tytoń. Celowo ominąłem Ludovica Obraniak, gdyż przypomniał on sobie o Polsce w obliczu zbliżającego się Euro.
Na 18 miesięcy przed Euro pozostaje nam jedynie wierzyć w naszą reprezentację. Za kadencji Leo dobre nastawienie mentalne pozwoliło na pokonanie w dobrym stylu Portugalii i Czechów. Miejmy nadzieje, że polska publiczność na Euro pozwoli wnieść się naszym kopaczom na wyżyny swoich umiejętności.

by Mariusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz